A to kilka powodów, które mnie przekonały (a pod koniec powiem kilka sytuacji, które mnie dodatkowo przekonały o słuszności mojego wyboru)
- Ekonomia - jednorazowy wydatek i korzystam cały czas... dlatego nie kupowałam pieluszek w jednym rozmiarze, tylko z regulowaną wielkością, tak, żeby starczyły do końca pieluchowania.
Koleżanka zaczęła dopytywać 'jak to - a woda (1), czas (2), suszenie (3), prasowanie (4), proszek (5) etc...'
ad 1. i tak piorę - a te kilka pieluch do bębna i tak się zmieści [i tak piorę i tak więc co mi za różnica?]
ad 2. wrzucenie pieluch nie zajmuje dużo czasu - to już nie te czasy, gdy trzeba było prać ręcznie
ad 3. mam dodatkowe pieluszki, tak, że mogę spokojnie poczekać nawet 1-2 dni, aż spokojnie wyschną
ad 4. tych pieluszek się NIE PRASUJE :)
ad 5. na tym akurat oszczędzam - bo dodaję do prania połowę zalecanej przez producenta dawki do prania... wszystko się świetnie dopiera, jest mięciutkie, pachnące świeżością, delikatne i czyste.
A jednorazówki musiałabym kupić (początkowo paczka 42 sztuk wystarczyła mi dokładnie na 7 dni - z dokładnością co do dnia - a używałam jednorazówek przez 8 tygodni - dopóki Magda nie osiągnęła 4kg)... pomijam już to, że zdarzało się nie zauważyć, że właśnie kończy się ostatnie opakowanie i nagle w trybie ekspresowym trzeba było gnać do sklepu.
- Wygoda - właśnie brak konieczności pamiętania o kolejnej paczce (która też swoje kosztuje), ale nie tylko... generalnie sklerotyk ze mnie... więc zdarzało się wyjść bez zapasowej pieluszki, a córeczka w tym czasie zdążyła coś zrobić [i to nie raz, wiec miała już naprawdę mokro]...w takich przypadkach wystarczy wyjąć wkład a włożyć np tetrę - w ekstremalnej sytuacji wkładałam jej złożone body - bo zapomniałam torby...
W pierwszym miesiącu jej życia [jeszcze używaliśmy jednorazówek] poszliśmy do przychodni... przekonana byłam że mamy jeszcze dwie pieluszki jednorazowe - jak wychodziłam widziałam w torbie 4, a na mieście zużyłam 2... okazało się, że niestety już nic nie ma... więc włożyliśmy tetrę pod ubranko i nic więcej nie mieliśmy - efekt: Magdalenka zsikała [i przesikała] tetrę, ubranko i materacyk w wózku, jeszcze zanim zdążyliśmy wsiąść do taksówki.
- Zdrowie - przynajmniej mam pewność, że Magdalenka nic sobie nie odparzy, nie dostanie alergii na emulsje zawartą w jednorazówce [koleżanki córeczka, niestety nabawiła się brzydko wyglądających krostek w wiadomym miejscu po jednorazówkach nasączonych olejkiem - nie podam firmy]
- Ekologia - przyznam się, że nie jestem EKO... i ten argument ma najmniejsze znaczenie dla mnie... ale przynajmniej wiem że co tydzień nie wyrzucam kolejnych 40 pieluch dziennie [i w kieszeni mam dodatkowe kilkadziesiąt PLN w bonusie]... :)
Teraz podam kilka najlepszych sytuacji z naszych wypraw...
- Magda miała koło 3 tyg. mieliśmy jechać do okulisty na badanie dna oka maleństwa [niska waga urodzeniowa + podejrzenie zakażenia cytomegalią], po wizycie na chwilę do centrum na zakupy i wyskoczył nieoczekiwany wypad do przychodni... pakując się na wyprawę byłam pewna że w torbie są 4 jednorazówki... jedną zużyliśmy u okulisty, drugą w centrum... ale coś nas zaniepokoiło i postanowiliśmy sprawdzić to w przychodni... i zabrakło pieluszek, okazało się że to były 4 kanty 2 pieluszek... i u lekarza po nerwowych poszukiwaniach zawinęliśmy ją w tetrę, bez żadnych zabezpieczeń - bo nic więcej nie mieliśmy... mała zasikała nam wszystko - pieluszkę, ubranko, wózek [materacyk]
- Magda miała około 6 tyg... byliśmy na spacerze pod domem... ale Magda zaczęła nam strasznie płakać... niczym nie szło jej uspokoić, nawet cyckiem... dopiero się uspokoiła po zdjęciu pieluszki... nie wiem dlaczego, bo nawet nie była mocno zasikana... ale efekt był taki, że powrót do domu zaliczyła na rękach [nie chcieliśmy, żeby znowu zasikała nam wózek] bez żadnej pieluszki - nie pomyślałam o tym, żeby na pół godzinny spacer brać całą torbę z pieluchami, tym bardziej, że przebierałam ją przed wyjściem
- Magda miała około 4 miesiące... już byłyśmy na wielorazówkach... pojechałyśmy na rehabilitację, z rozpędu zapomniałam torby - więc ani tetry ani pieluszek zapasowych... dobrze, że na dworze było już w miarę chłodniej to Magda była grubiej ubrana... miała pieluchę, body na to pajac i na dwór jeszcze kombinezon... i to wszystko co miałyśmy przy sobie... a musiałam ją przebrać, bo po ćwiczeniach się zsikała... więc zdjęłam jej body, złożyłam ładnie w kosteczkę, wyjęłam mokry wkład i złożyłam body - została w pajacu i kombinezonie... powrót do domu odbył się bez problemów i nic nie zasikała :)
- Tym razem już 9 miesięcy... poszłyśmy tylko na spacer z koleżanką - do parku... wylądowałam u niej w mieszkaniu - w tej samej klatce mieszka moja ciocia... zauważyła wózek i zaprosiła mnie do siebie i zaproponowała, żebyśmy u niej spały... na szczęście miałam 3 wkłady i 1 otulacz dodatkowo i mogłyśmy przetrwać... wkłady zasikała jeszcze wieczorem, to ciocia poratowała nas małymi białymi ręczniczkami, a drugi otulacz przydał się rano, przez noc wyprane wkłady wyschły i można było je znowu używać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz