wtorek, 17 maja 2011

Jednorazówki rozleniwjają

Nie, to nie będzie post krytykujący jednorazówki, nie uważam, że to zło [nie]konieczne etc...
może kogoś zaskoczę, ale sama od czasu do czasu korzystam z jednorazówek - jak pisałam wcześniej - nie jestem EKO :)

I dlatego, że zakładamy od czasu do czasu pieluchy jednorazowe, mogę śmiało powiedzieć, że takie pieluszki rozleniwiają przede wszystkim rodzica.

Są fajne, praktyczne, łatwe w użyciu - nie trzeba ich prać, suszyć etc...
Ja Magdalence zakładam pieluszki jednorazowe głównie na spacery z babcią, lub dłuższych nieplanowanych wypadach, kiedy zmoczy wielorazową pieluszkę, lub są warunki do posadzenia na nocniczku a nie chcę, aby zmoczyła wielorazową pieluszkę.

Ale jednorazówki mają to do siebie, że strasznie rozleniwiają, nie tylko dziecko, które po zsikaniu i tak ma sucho [to po co się starać?], ale przede wszystkim rodzica!
Sama jak Magda ma założoną jednorazówkę gdzieś w głowie wisi mi karteczka z napisem 'URLOP'... bo i tak będzie miała sucho i miło.

Nie chodzi o to, że nie lubię tego wysadzania Małej, czy mam tego dosyć.
Jestem zadowolona jak zaliczamy kolejną suchą nockę, jak kolejna kupa ląduje w nocniku i nie muszę Magdy całej kąpać bo zesrałaby się po pachy ;)
A zwłaszcza rano sporo sika - rodzinka żartuje, że to ja się też załatwiam i dlatego tak dużo i rano zazwyczaj idzie kupa... w pieluszce nawet najbardziej chłonnej nie wierzę, żeby miało się to zmieścić... na bank coś by przeleciało.

Jednak wiem, że gdybym miała przejść na jednorazówki to od razu było by widać efekty - zwłaszcza w portfelu, bo schodziłoby więcej pieluch.
Magda też szybko przyzwyczaiłaby się do tego, że zawsze ma sucho i przestałaby sygnalizować etc...

Podsumowując wolę nie kusić losu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz